Słabe, beznadziejne i bez polotu. Jak można było obsadzić 50-letnią Toni Colette z urodą mocno nadszarpniętą zębem czasu w roli bohaterki, na którą hurtowo lecą dużo młodsi faceci? Bez sensu...
Jak można założyć, że widzowie uwierzą, że główna bohaterka jest czterdziestolatką?! Ale to i tak ledwie kropla w tym bezkresnym oceanie żenady...
Zdecydowanie tak...